Clone 38 |
Wysłany: Pią 15:20, 19 Sie 2005 Temat postu: Pokemon FireRed / Pokemon LeafGreen (GBA) |
|
Pokemon FireRed / Pokemon LeafGreen (GBA)
Ocena: 8 / 10
Producent: Nintendo
Wydawca: Nintendo
Dystrybutor PL:
Gatunek: RPG
Wymagania sprzetowe:
GBA
--------------------------------------------------------------------------------
Obserwując ludzi i ich zachowania, doszedłem do wniosku, że bardzo łatwo jest nami kierować, wystarczy, że w naszym otoczeniu znajduje się jednostka wybijająca się swą inteligencją ponad przeciętną. Osoba ta potrafi tak nami manipulować, że jesteśmy w stanie zrobić rzeczy, o których nawet nie śniliśmy bądź uważaliśmy je za niemądre. Ludzie często dają się omamić różnego rodzaju obietnicami lub groźbami i dają się wciągnąć w stan zbiorowej euforii albo histerii. Na przykład rok 2000 miał stać się początkiem końca bądź końcem naszego świata, a dziś mamy rok 2005 i wiedzie nam się bardzo dobrze, nie licząc kilku poważniejszych wpadek. Rasa ludzka często popada w rozmaite masowe manie, zaczyna szaleć na jakimś punkcie zupełnie bez przyczyny. I tak też było w 1997 roku, gdy Nintendo wypuściło grę na swą przenośną konsolkę GameBoy Color.
Produkt ten zwał się Pokemon i miał banalne założenia: nazywasz się Ash (to imię było domyślne dopiero w wersji Yellow), jesteś młodym trenerem Pokemon i stajesz przed pierwszą ważną decyzją życiową, która może zaważyć na Twoich dalszych losach. Otóż musisz wybrać pierwszego Pokemona, którego będziesz trenować, by złapać resztę stworków, pokonać wszystkich przeciwników i stać się najlepszym trenerem na świecie. Kieszonkowe stwory szybko zapanowały nad całym światem, lecz prawdziwy szał nastąpił w 1999 roku, gdy miała miejsce premiera Pokemon Yellow, gdzie nasz bohater nie miał wyboru co do stworka, którego trenowałby od początku swej podróży, był to bowiem Pikachu, który stał się równie rozpoznawalny co Mario czy Luigi. W naszym pięknym, skorumpowanym kraju szaleństwo na tle Pokemonów sięgnęło zenitu, kiedy pewna stacja telewizyjna postanowiła emitować serial właśnie o przygodach dzielnego i wytrwałego Asha. A znany producent chipsów do swych produktów zaczął dodawać kapsle z bohaterami japońskiego serialu. Wszędzie, gdzie się wówczas człowiek nie obejrzał, można było dostrzec wściekłego Pikachu i jego przyjaciół. Przyznam się, że również dałem się wciągnąć, lecz z jednego prostego powodu: gra będąca pierwowzorem serialu miała potężną dawkę grywalności, a więc można było w nią grać godzinami.
Powstało już wiele gier, których akcja toczy się w świecie Pokemon, jedne mniej, inne bardziej udane, lecz wszystkie trzymają klimat swej poprzedniczki, choć nie są tak wciągające. Niecały rok temu na świecie miało premierę swoiste uaktualnienie Pokemon Red i Blue, czyli gier, od których wszystko się zaczęło. Wersje te nazywały się Pokemon FireRed i Pokemon LeafGreen. O tym, co zmieniono, a co pozostało tak jak w oryginale, będziecie mogli przeczytać w dalszej części tej recenzji. Swoją drogą, wiele osób uważa, że seria ta ma zły wpływ na kształtowanie się psychiki dzieci, do których jest skierowana. Mówiono, że jakieś dziecko chciało naśladować któregoś ze stworków, i wyfrunęło przez balkon. Takie sytuacje można mnożyć w nieskończoność. Ja uważam, że są to po prostu bezpodstawne brednie, a wychowanie dzieci należy do obowiązków rodziców, ale zapomnijmy już o tym i skupmy się na nowej – znanej – odsłonie Pocket Monsters.
Zarówno fabuła FireRed, jak i LeafGreen oparta jest na części Red i Blue, a system rozgrywki został przeniesiony z Pokemon Saphire i Ruby. Na początku omówmy oprawę graficzną, bowiem to ona rzuca się najbardziej w oczy. Trzeba przyznać, że dziś pierwsze Pokemony wyglądają – krótko mówiąc – brzydko, lepiej prezentuje się wersja Silver, Gold, Emerald czy Ruby. Najnowsza część sagi o kieszonkowych potworach wygląda właśnie jak kalka ostatnich odsłon, nie jest to bynajmniej jej minus, wręcz przeciwnie. Gra jest pełna żywych kolorów, Pokemony, mimo iż w pierwowzorze nie były tak barwne i szczegółowe, nadal wyglądają identycznie jak te, które zapamiętałem ze swego pierwszego spotkania z tą serią. Nieźle prezentują się także miniatury (ikonki) naszych stworków w menu i choć są niewielkich rozmiarów, z łatwością dostrzegamy danego pokemona. Oprawa wizualna – biorąc pod uwagę możliwości Nintendo DS czy PSP – nie robi wrażenia, ale jak na możliwości GBA jest bardzo dobra. Również animacja nie wygląda najgorzej i - powtarzam - jak na możliwości GBA pod względem grafiki ta gra robi pozytywne wrażenie. Oprawa audio to ten sam niezmienny od kilku lat temat muzyczny, który na początku jest przyjemny, a po dłuższym graniu zaczyna nużyć i wręcz denerwować. Sądzę, że autorzy mogli wymyślić coś nowego, choć mam świadomość, że nie chcieli tracić klimatu pierwowzoru.
Fabuła jest identyczna jak w pierwszych dwóch częściach: jako młody trener Pokemon musimy wspinać się po szczeblach kariery, by na końcu stać się tym jedynym, czyli Mistrzem Pokemon. Podczas treningu w fabułę wplata się wątek dotyczący zespołu R, który musimy pokonać, aby nie udało mu się zniewolić świata za pomocą Pokemonów. W trakcie gry napotkamy także kilka wątków pobocznych, w których możemy, lecz nie musimy uczestniczyć. Przejście gry zajmuje około 20 godzin, co jest całkiem niezłym wynikiem. Warto wspomnieć, że gdy staniemy się Mistrzem Pokemon, możemy nadal grać, a tym samym łapać nowe Pokemony bądź trenować swoje już nieźle napakowane. Mamy możliwość złapania legendarnych Poków, takich jak Articuno, Zapdos, ale nie będziemy mogli trenować stworów znanych z wersji od Silver i Gold w górę, lecz jedynie te z pierwszych części sagi. Nintendo znów zastosowało znany nam trik, aby sprzedać większą ilość gier. Otóż postanowili, że aby złapać wszystkie 150 Pokemonów, musimy mieć dwie wersje gry - FireRed i LeafGreen. Ażeby zyskać jakiegoś Pokemona, często będziemy zmuszeni wymieniać się z innymi graczami. Właśnie fakt, iż przechodząc FireRed, nie złapiemy wszystkich Poków, a aby to osiągnąć, musimy zagrać w dwie wersje bądź wymienić się z kolegą, jest jedyną różnicą między tymi dwoma grami.
Niezmienne w stosunku do poprzednich części pozostały zależności Pokemonów (tzn. ogień pokonuje wodę itd.), choć nie wyobrażam sobie innego - lepszego – rozwiązania. Nadal możemy podróżować wyłącznie z sześcioma Pokemonami naraz, reszta zostaje przeniesiona do komputera, z którego w każdej chwili możemy je pobrać.
W serii Pokemon mocną stroną była walka, która chociaż miała banalne założenia, potrafiła wciągnąć i naprawdę się podobała. Tutaj praktycznie nie wprowadzono żadnych zmian oprócz jednej: w niektórych momentach będziemy mogli powalczyć 2v2. Oczywiście najważniejsze nadal są pojedynki 1v1, a podwójne są pewnego rodzaju urozmaiceniem. Jednym z bardziej istotnych zmian w stosunku do części Red i Blue jest ulepszenie Pokedexa, czyli urządzenia zbierającego informacje na temat napotkanych przez nas Pokemonów. Teraz poszukiwanie informacji jest znacznie prostsze i przyjaźniejsze dla gracza. Odnowie uległa także nasza torba, która przypomina teraz tę z nowszych części gry.
Pokemon FireRed i LeafGreen, mimo iż jeśli chodzi o fabułę, nie zaskakują niczym nowym, bowiem wszystko to już widzieliśmy w edycji Red i Blue, są jednak produkcjami bardzo dobrymi. Jedną z ważniejszych kwestii jest to, że nowe odsłony zachowują grywalność i klimat oryginału, a także wprowadzają drobne urozmaicenia, nie niszcząc przy okazji niczego, co tak bardzo pokochaliśmy w Pokemonach. Jeśli więc jesteś fanem Pokemonów, kupuj w ciemno, natomiast jeśli nie trawiłeś tej sagi, a masz GBA to… także musisz mieć tę grę |
|