Autor Wiadomość
Clone 38
PostWysłany: Pią 15:43, 19 Sie 2005    Temat postu: Road to Fame

Road to Fame

Ocena: 4 / 10
Producent: 576 Media
Wydawca: 576 Media
Dystrybutor PL: TopWare
Gatunek: Wyścigi

Wymagania sprzetowe:
Windows 98/Me/2000/XP, procesor 1,5 Ghz, 256 MB RAM, karta grafiki GeForce 3, 600 MB na HDD.
Liczba głosów: 50



--------------------------------------------------------------------------------

Z niskobudżetowymi produkcjami jest zawsze tak, że za pieniądze, które moglibyśmy przeznaczyć na bilet do kina lub pizzę w miłym towarzystwie, dostajemy produkt wybitnie średni (wyjątkiem jest Painkiller). Nie inaczej jest z Road to Fame, które zaskakuje in minus pod niemal każdym względem.

Intro jest banalne, ot, jakiś burmistrz wymyślił, żeby zalegalizować wyścigi w mieście. W ten sposób paczka amatorów (z którymi nie daje sobie rady lokalna policja) będzie mogła sprawdzić swoje umiejętności w miejscu do tego przeznaczonym. Mowa oczywiście o torze wyścigowym. Tak oto przybiera realnych kształtów idea LEGALNYCH wyścigów.

W tym momencie pomyślałem, że 576 Media przygotowała nam ugrzecznioną wersję serii Need for Speed: Underground – takie uproszczone wyścigi dla małolatów. Wspomniana wstawka jest utrzymana w konwencji komiksu. Ostatecznie wybieramy postać z kilku wcześniej zdefiniowanych rysunków i dostajemy pieniądze na pierwszy start. W końcu możemy zakupić własnego rumaka, a nawet go kapinkę go stuningować. Mnie spodobał się bolid podobny do nowego garbusa, który kosztował równo 10 000. Widać twórcy dobrze sobie wszystko wyliczyli. Pierwsze pieniądze wydaję na samochód, a resztę zarobię, wygrywając pierwsze wyścigi. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie jestem w stanie przystąpić do treningu. Powód: brak forsy. Stworzywszy nową postać, wybrałem pojazd dużo tańszy, który wyglądem przypominał Skodę 120S. Resztę pieniędzy postanowiłem zainwestować w tuning. Przekonany, że spotkam w Road to Fame coś w stylu Street Legala, począłem z uporem godnym maniaka klikać na mojej skodzinie. Efekt był znikomy, bo ani jeden dekielek nie chciał zejść. Cóż począć? Mieszając na dziwnym kluczu francuskim, znalazłem coś o nazwie „minimalny tuning”. Zakupiłem, zamontowałem (wystarczy podwójnie kliknąć lewym przyciskiem myszy) i w tym momencie zobaczyłem, że optycznie moje autko niewiele się zmieniło, bowiem nadal było szare i wyglądało jakby miało wziąć udział w wiejskim wyścigu maszyn rolniczych.

Gdy w końcu po tych nieprzyjemnych perturbacjach w garażu staniemy na linii startowej, znów nasuwają się mieszane uczucia, bo niby mamy do czynienia ze zręcznościówką, ale wygląd niektórych tras dobitnie świadczy o zgoła innych aspiracjach tej gry, ponieważ jedne wyglądają jak beta wersje z Toca Race Driver, inne - jak szutrowe z dużą ilością zielonych drzew w Colinie 2.0, a jeszcze inne to znów takie wycinki autostrad, które w ogóle nie robią wrażenia. Trasy są nudne, niedopracowane ani pod kątem symulacji, ani też pod kątem arkadowej zręcznościówki. Za tym, że to na pewno nie jest symulacja, przemawia fakt, że nasze autko trzyma się jezdni niczym przyklejone na super-glue, a także brak modelu uszkodzeń. Ponadto zdarza się, że na torze wyglądającym niemal profesjonalnie walają się skrzynki, a widzowie wchodzą na murawę otaczającą tor. A jak na zręcznościówke, brakuje akcji, jakiś z góry zdefiniowanych wydarzeń (lawa, zerwana nawierzchnia, atak kosmitów…), które w jakimś stopniu zabiłyby monotonię rozgrywki. Oczywiście są wspomniane skrzyneczki, ale na tym kończy się możliwość zabawy, a zaczyna walka z czasem. Nie wiem, jak rozumieć to, że nie można w tej grze przestawić ogrodzeń albo że brakuje tajnych i superciasnych skrótów.

Już nie będę wspominał o tak dobijająco śmiesznych sytuacjach, w których Fiat 126p wyprzedza Dodga Vipera. Tak, ta gra jest pełna takich nielogiczności, na które można co prawda przymknąć oko, ale przecież nikt mi nie wmówi, że ubajerzona skodzina (bez wymiany silnika) jest w stanie konkurować z Audi TT, czymś co przypomina Porsche 911, a nawet z jakimś pick upem (łącznie 25 wehikułów). Mimo że modele tych pojazdów znajdują się w grze, nie uświadczymy ich oryginalnego nazewnictwa, a ich identyfikację utrudnia kunszt wykonania.

No właśnie, skoro mowa o oprawie graficznej, to patrząc na to, co jest w stanie zaoferować nam gra, i zaglądając do instrukcji w poszukiwaniu wymagań sprzętowych, można doznać szoku. Po prostu wygląd Road to Fame nijak ma się do horrendalnie wysokich wymagań sprzętowych. Do zabawy potrzebny jest procesor o częstotliwości MINIMUM 1,5 GHz, bo gdy spróbujemy uruchomić grę na niższej konfiguracji, na pewno się ona wysypie. I żeby nie było wątpliwości: nie zostaniemy poinformowani o tym, że komputer nie spełnia wymagań. Windows uraczy nas tylko komunikatem: rtf.exe wygenerował błąd przy 0*##0%% i nastąpi jego zamknięcie.

W ustawieniach gry można jedynie wybrać poziom grafiki i efekt znany z NFS:U, gdzie przy dużej prędkości wszystko się rozmywało, tyle że tutaj cała gra jest ciągle rozmyta, a przy wspomnianym efekcie sytuacja znacznie się pogarsza. To nic, że według twórców gra oferuje świetną grafikę, a tak naprawdę otrzymaliśmy graficzną porażkę roku, bo przecież chodzi o zabawę. Ale jak tu się bawić, skoro ludzie na trybunach to brzydko ociosane sprite’y, a drzewka rosnące na poboczu przypominają kupkę bezkształtnych pikseli? Pojazdy wyglądają koszmarnie, niczym pudełka nieudolnie obrzucone teksturą, co w połączeniu z kulejącą fizyką gąbki (niezależnie od tego, w co uderzysz, zawsze wyhamujesz do zera) sprawia, że trzeba dużego samozaparcia, aby pograć w tę pozycje.

Przecież stareńki G-Police, który tak na dobrą sprawę po raz pierwszy korzystał z dobrodziejstw dopałek, był w stanie pokazać nam dużo więcej. W Road to Fame, podbijając rozdzielczość, możecie osobiście dokonać przełomowego odkrycia, a mianowicie zobaczyć, jak kosztem spadku wydajności gry absolutnie nie wzrasta jakość generowanej grafiki.

Trzydzieści tras – tyle, wydawałoby się, ma do zaoferowania Road to Fame, jednak to nieprawda. Wystarczy chwilkę pograć, by przekonać się, że po pokonaniu pierwszej połowy z nich gra bazuje na zaledwie czterech torach. Dopiero z czasem dochodzą kolejne, ale i tak jest to niewielkie urozmaicenie. Młócenie w kółko jednego etapu z jedną jedyną zmianą, która polega na zwiększaniu ilości okrążeń, to katorga. Przecież można było pokusić się o lustrzane odbicie toru, przestawienie mety ze startem i już byłoby inaczej.

Oprawa muzyczna też jest kiepściutka. Temat przewodni w menu drażni, a to, co słyszymy na trasie, czyli połączenie big bitowej muzyki z wstawkami wykonanymi na jakimś nędznym syntezatorze, wprowadza w stan przedzawałowy. Dlatego należy zupełnie to wyciszyć i w Windowsie odpalić jakąś playlistę z Winampa.

Do dostarczonej instrukcji nie ma za bardzo jak się przyczepić. Nie jest może najdłuższa, lecz dobrze wyjaśnia zasady gry. Dzięki niej najszybciej można się dowiedzieć, czemu zawdzięczamy miejsce w rankingu, jak dokonać modyfikacji auta i jak najszybciej rozpocząć zabawę. Moje zastrzeżenia budzi tylko czcionka wyglądająca jak jakaś systemówka – zwykły Arial wyglądałby dużo bardziej przejrzyście.

Nędznie zrealizowany garaż, spaprana grafika, nieludzkie wymagania sprzętowe - to cechy Road to Fame, które przemawiają za omijaniem jej jak najszerszym łukiem. Jedynym plusem, jaki udało mi się znaleźć jest to, że za 59 złotych otrzymujemy legalną grę w przyzwoicie wykonanym opakowaniu wraz z polską instrukcją.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group